Rozpoczynając przygodę z blogowaniem nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, jak bardzo może być to czasochłonne oraz angażować nas i naszych bliskich. Niby opisujemy i robimy rzeczy, które robiliśmy na co dzień przed “erą Bo4Go”, to jednak słowo pisane plus iphone-ilustracje podsumowują te fakty na tyle, że wymaga to chwili refleksji. Spora ilość tematów, które kreowały się w naszych głowach, czy pomysły podsuwane przez znajomych tak bardzo pochłaniają nas w ciągu dnia, że mamy problemy z realizacją tego wszystkiego bez odpowiedniego zaplanowania. Na przykład Gosia jest na etapie projektowania i robienia koszulek męskich, oczywiście cedując na mnie część techniczną wykonania tego, a co gorsze mam być jeszcze modelo-testerem. Ja w międzyczasie kontynuuję pracę nad zrealizowaniem planów sprzed “ery Bo4Go”, które są związane z muzyką, wykorzystując ten twórczy okres.
Wśród natłoku ciekawych inicjatyw warto poszukać trochę dystansu, więc wybraliśmy miejsce, które wiele lat temu pokazał mi i moim rodzicom śp. Jerzy Czuraj. Człowiek mocno związany ze sztuką i malarstwem charakterystycznym dla tego regionu. “Mięćmierz leży nieopodal Kazimierza Dolnego. I choć wieś ta jest naprawdę niewielka, wciąż tętni życiem. Organizowane są tam koncerty, wernisaże, spotkania kulturalne czy projekcje filmów. A wszystko to w zwyczajnej stodole lub też na drewnianym płocie.” Oprócz trudnej nazwy, jeszcze trudniejszego dojazdu, okolica ta ma niesamowity klimat, jest jedną wielką galerią sztuki i kultury ludowej.