PRZYGOTOWANIA DO WYJAZDU ?

Samochód na podróż wypożyczyliśmy przez aplikacje Skyscanner. Jest to portal, który pomaga znaleźć najlepszą ofertę z różnych wypożyczalni samochodów. Często można uzyskać lepszą cenę niż bezpośrednio w samej wypożyczalni. (coś jak Booking.com z hotelami). Dlaczego zdecydowaliśmy się na podróż samochodem? Tak naprawdę były dwa powody:

  1. Chcieliśmy jak najwięcej zwiedzać i samemu podejmować decyzje gdzie i kiedy się zatrzymamy. 
  2. A drugi to była obawa, że do samolotu nie zmieszczą się wszystkie walizki Gosi 😉

<- LINK

KTÓRĘDY DO WŁOCH?

Wszystko zależy od tego z którego miejsca w Polsce wyruszamy i co po drodze chcemy zobaczyć. My wybraliśmy trasę przez Czechy i Austrię, ale możecie jechać też przez Niemcy i Austrię lub Słowację, Węgry i Słowenię.

Jeśli już wybraliście drogę, koniecznie sprawdźcie ile kosztują opłaty za autostrady w danym kraju.

AUTOSTRADY ?

Tak jak pisałam wcześniej my wybraliśmy trasę przez Czechy i Austrię, w obu tych krajach autostrady są płatne, a winiety na przejazd najlepiej kupić jeszcze przed wyjazdem z Polski, później może być problem ze znalezieniem stacji czy punktu, gdzie można je kupić. Mając winiety wcześniej nie zaprzątamy sobie tym głowy w czasie podróży.

Ile za winiety?

Winieta czeska:

  • 68,50 zł / 10 dni
  • 89,50 zł / miesiąc

Winieta austryjacka

  • 56,50 zł / 10 dni
  • 138 zł / 2 miesiące

We Włoszech autostrady są płatne. Można wybrać  jedną z 4 metod płacenia i można spotkać 4 rodzaje bramek:

  • Telepass – wymaga urządzenia zamontowanego w samochodzie
  • VIAcard do kupienia np tu – PZM travel lub płatność kartą
  • Automat (bez personelu, samoobsługa) gotówka, karta, VIAcard
  • okienko (z obsługą) gotówka, karta, VIAcard

Oczywiście nie musimy wcześniej nic kupować. Po przekroczeniu granicy Włoch, znajdują się bramki, w których należy pobrać bilet i w zależności od przejechanych km przy bramkach zjazdowych z autostrady należy dokonać opłaty. Płacić można zarówno gotówką jak i kartą, należy wybrać właściwą bramkę.

<- LINK

PALIWO ⛽

Najlepiej tankować samochód  w Polsce i w Austrii, tam ceny paliwa zbliżone są do naszych polskich. Lepiej nie tankować na autostradzie blisko granicy z Włochami, bo tam jest sporo drożej. Jeśli będziecie we Włoszech odwiedzać  San Marino warto przy okazji tam zaatakować, bo jest tam inna polityka akcyzowa. W samych Włoszech można spotkać stacje samoobsługowe i czynne w określonych godzinach bywa, że w godzinach sjesty  są nieczynne. Na stacji z z obsługą często jest inna cena w zależności czy tankujemy sami, czy robi to za nas obsługa.  

ILE TRWAŁA NASZA PODRÓŻ? ?

My drogę rozbiliśmy sobie na dwa dni. Z Polski wyjechaliśmy około 10-tej, do Brna z Lublina jest 653 km przed 18 byliśmy w Brnie, czyli pierwszego dnia przejechaliśmy niecałe 8h. Drugiego dnia mieliśmy do pokonania 720 km z Brna do Lido di Jesolo i ta podróż zajęła nam też 8h.

SPONTANICZNE NOCLEGI ⛺

Przez cały wyjazd o tym gdzie nocujemy decydowaliśmy w ostatniej chwili używając aplikacji booking.com. Którą z całego serca polecamy.  Zazwyczaj po godzinie 20 staraliśmy się wybrać nocleg. Wbrew pozorom nie było to łatwe zadanie ale o tym pózniej… 

<-LINK

BRNO ??

Nasz pierwszy przystanek Brno. Jak się później okazało miasto cyganów. Po krótkim zwiedzaniu centrum, zaliczeniu cygańskiego wesela i spacerze po Starym Mieście, które trzeba przyznać, jest malownicze, przeszliśmy do naszego stałego punktu programu całego wyjazdy, czyli poszukiwanie noclegu. Przed wyjazdem obiecaliśmy sobie, że decyzję w jakim hotelu zanocujemy będziemy podejmować w 15-20 minut, żeby nie marnować cennego czasu. Rzeczywistość zweryfikowała jednak nasze plany i okazało się, że nie jest to takie proste. Bo zanim wybraliśmy pierwszy hotel, postanowiliśmy sprawdzić jego okolicę. Było podejrzane, że hotel (eFi) w takim standardzie, w ścisłym centrum jest w tak zaskakująco niskiej cenie. Podejrzenia się sprawdziły, bo okolica jak z jakiegoś filmu grozy, od razu odechciało się wysiadać z auto. Postanowiliśmy poszukać czegoś dalej od centrum i wybór padł na hotel Avanti. Nie był to idealny hotel na zwiedzanie miasta, ale nam zależało bardziej na miejscu, które będzie przystankiem w dalszej podróży.

Po śniadaniu ruszyliśmy dalej i zanim się obejrzałam już byliśmy w Austrii. Niesamowite, że tam jest wszystko pod linijkę, trawa na wzgórzach nawet jest równo wykoszona, panuje ład i porządek. Przy wjeździe do Włoch ogromne wrażenie zrobiły na Gosi olbrzymie góry ich bliskość sprawiła, że nie raz miała ciary, widok zapierający dech w piersiach. U podnóża płynęły rzeki, niektóre w pół wyschnięte, ich kolor był taki jakby ktoś pomalował je błękitną kredką.

LIDO DI JESOLO ??

Do plaż Jesolo dotarliśmy około godziny 18. Pierwsze wrażenie po wyjściu z auta to myślałam, że jestem w saunie. Włochy przywitały nas temperaturą 36 stopni, a gdy wyjeżdżaliśmy z Polski temperatura wynosiła 20 stopni. Jesolo to typowa nadmorska miejscowość, kilometrami rozciąga się główna ulica na której na przemian są restauracje, sklepy i hotele, a równolegle do głównej ulicy znajduje się długa piaszczysta plaża.

Pierwszego wieczoru we Włoszech nie mogło zabraknąć kolacji z winem i gazowaną wodą ze szklanej butelki. Restauracji było tak dużo, że bardzo trudno było dokonać wyboru. Padło na lokal, który wyglądał lokalnie i przed którym była spora kolejka oczekujących na stolik. Po krótkim oczekiwaniu zjedliśmy chyba najlepszą pizze w życiu  w Pizzeria San Marco. www.tripadvisor.it | www.pizzeriasanmarco.eu

Pierwszą noc w Jesolo spędziliśmy w hotelu Gritti, który znajduje się przy samej plaży. Rano zjedliśmy pyszne śniadanie z widokiem na morze. Jedna rzecz, która mnie zaskoczyła to toaleta połączona z prysznicem i nie chodzi o to, że kibelek znajdował się w tym samym pomieszczeniu co prysznic, tylko o to, że cała łazienka, w której była toaleta, bidet, gniazdka z prądem itd była jednym wielkim prysznicem i kiedy braliśmy prysznic woda zalewała wszystko,  ciekawe rozwiązanie 😉 Ale hotel Gritti jak najbardziej polecamy.

Drugą noc spędziliśmy w hotelu Ute. Niestety nie ma porównania do pierwszego hotelu. Pomimo tego, że mieliśmy duży taras i basen, nie zdecydowałabym się zanocować tam jeszcze raz.

Kolacje tego dnia zjedliśmy w restauracji niedaleko hotelu, w którym nocowaliśmy i chociaż tego dnia nie mogliśmy się zdecydować gdzie zjeść i początkowo sceptycznie podchodziliśmy do tej restauracji (szczególnie GOsia) to okazało się, że jedzenie jest przepyszne. Bohdan jadł lasagne, a ja makaron z krewetkami w sosie pomidorowym… Matko jakie to było dobre!!!